Lipiec 2008 roku. Kolejny wyjazd do Wrocławia. Lubię to miasto. Ma klimat. Jest gdzie wyjść i co zobaczyć. Stare kamieniczki, stara architektura i gotyk, który uwielbiam. Mieszkam w samym centrum - przy Odrze - po drugiej stronie Ostrowa Tumskiego. Czas dzielę między zwiedzaniem - kościoły, muzea, galeria... a malowaniem. Blok i aparat mam prawie zawsze przy sobie. Nieraz zrobię szybki szkic. Innym razem zanotuję jakieś ciekawe miejsce, gdzie można znów przyjsc na dłuższą sesję i pomalować.
I tak znalazłem cichy zakątek za Urzędem Wojewódzkim, zaraz przy samej Odrze. Prawie nikt tam nie chodzi. Nieraz tylko można spotkać jakiegoś szczura. Patrzę na Ostrów. Obraz nieco inny niż tradycyje widoczki serwowane na rynku. I most - kilka betonowych przęseł z metalową barierką. Tworzy się ładny kontrast: ciemny most schowany w cieniu i słoneczny Ostrów Tumski. Wyciągam papier, pędzle i moją kawę w słoiczku zrobioną kilka dni wcześniej. Od momentu jej zrobienia przyciemniała i trochę śmnierdzi. Pewnie się psuje, ale... do malownia się nadaje.
Szybki szkic i pierwsze kawowe plamy. Trzeba pracować szybko... jedna plama tu, druga tam... Nakładam kolejną warstwę. Słońce przygrzewa mocniej. Kawa szybko wysycha. Wiecej wody. Jedna plama, druga, trzecia. Już coś widać. Wyłania się zarys drzew. Teraz kościoły: NMP na Piasku, św. Krzyża i katedra. Reszta budynków tylko w zarysie. Chwila odpoczynku. Musi wszystko wyschnąć. Kolejna warstwa kawy na cienie. Cienkimi kreskami robię kontury mocniejsza kawą. Teraz most. Tutaj jest mniej zabawy. Mniej wody a więcej kawy. W słońcu szybciej wysycha. Dokładniej poprawiam łuki. Czas na odbicie w wodzie. Mokre na mokrym. Kilka plam, kresek, kropek. Kilka kropel wody. Wszystko ladnie się miesza. Na koniec dwie, trzy kreski dla zaznaczenia chmur. Gotowe. Składam podpis - "CZARODZIEJ 2008". Jestem zadowolony. Nie przegadałem. Jest lekko, prosto i słonecznie.
Praca była na kilku wystawach. Z ostatniej już nie wróciła. Dwa dni temu znalazła nowego właściciela.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz