Zapraszam na fanpage Malowane kawą na FB - LINK
Tam znajdziesz najnowsze prace malowane kawą, relacje z wystaw i innych imprez kawowych.

środa, 7 września 2011

Poranek w lesie

          Z plenerowych wypadów jednak nic nie wyszło. A to pogoda nie taka, a to nie było chęci na malowanie, a to jeszcze coś innego. I dni leciały. Ostatnio w ogóle mało maluję….
Za oknem już widać jesień. Coraz mniej słońca, deszczowo i zimno. I niebo już bardziej szare i ponure. Choć nieraz tańczące chmury potrafi zaskoczyć i stworzyć piękny „krajobraz” w zachodzącym słońcu. I zieleń drzew już nie taka „radosna”. A i pożółkłych liści coraz więcej. W taką pogodę lubię wyjść do lasu na samotne wędrówki. Im bliżej jesieni, tym las staje się coraz piękniejszy i…. taki cichy.
To były ostatnie dni lata. Jeszcze przed wschodem słońca wyjechałem poza miasto do lasu… na grzyby. Kiedy przyjechaliśmy na miejsce słońce zaczęło wychodzić znad horyzontu. Pierwsze promienie mocnego słońca zaczęły przeszywać swoim blaskiem pnie wysokich sosen. Wokół unosiła się jeszcze mgła i cisza, za którą przepadam. Zrobiłem kilka fotek, żeby zanotować ten krótki moment.
To dość trudny temat na „kawę”. Nie wiem jak się za to zabrać. Pod słońce jeszcze nie malowałem (kawą). Stawiam kilka kresek. Jedne cienkie, długie… inne grube i pokrzywione. Szerokimi pociągnięciami pędzla zaznaczam leśną ściółkę. To piękny, puszysty dywan z zielonego, soczystego mchu. Ach… tylko się położyć i odpoczywać. Znów kilka kresek. Jeszcze nic nie widać. Wodą moczę kartkę. Nałożone plamy zaczynają się rozpuszczać. Stawiam kolejne kawowe plamy, jedne mocniejsze i dokładne, inne bardziej rozchlapane. Część muszę zebrać suchym pędzlem – tam musi pozostać czysta kartka. To mocne światło, które wpada do lasu. Dół obrazka już lekko podeschnięty. Zaznaczam mocne cienie drzew. Znów kreski różnej grubości choć stawiane precyzyjnie: od każdego drzewa jedną. Zaczynam się gubić. Zbyt dużo się zaczyna dziać. Jeszcze kilka plan na korony drzew. Jedna plama tu, inna bardziej na prawo. Rozmywam niektóre partie woda. Kilka kresek . pierwszy plan musze poprawić. Pnie są zbyt jasne. Nakładam kolejną warstwę kawy. Jest nieco lepiej. Cienkim pędzlem – wystające gałęzie. Pod słońce wszystko jakby jednakowo ciemne. Jeszcze kilka niewielkich plamek i kresek. Delikatne chlapnięcia z przodu. Wszystko jakoś wiruje. No nie wiem…. Musi tak zostać. I tak nie oddam uroku tego co w rzeczywistości. Zostawiam. Na koniec jeszcze kilka małych gałązek na pierwszym planie i podpis - „Czarodziej 2010”.
Musze, muszę, muszę te ostatnie promienie letniego słońca zamknąć choćby w fotograficznym kadrze. Bo na malarski plener raczej się nie zanosi. Chyba trzeba mi dać porządnego kopa, abym znalazł motywację i wrócił do malowania. Ostatnio tylko „kolekcjonuję” farby, pędzle i bloki…. zamiast wziąć się w garść i zacząć ich używać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz